sobota, 6 lipca 2013

Czas dojrzałych wyborów

"Ania na uniwersytecie" L. M. Montgomery to jedna z tych książek, którą odkładałam, zwlekałam z przeczytaniem, próbując znaleźć odpowiedni moment na kolejne losy Ani z Zielonego Wzgórza. Dlaczego? Byłam przekonana, że rudowłosa bohaterka straci swoją charyzmę wraz z wkroczeniem na ścieżkę dorosłości.
Otóż Ania, jako bohaterka z aspiracjami, postanawia kontynuować naukę i kształcić się na Uniwersytecie w Redmond. Nie jest to jednak opowieść o studiowaniu czy uczelnianym życiu ale o dorastaniu i poszukiwaniu drugiej połówki. Wszystkie przyjaciółki Ani marzą o zamążpójściu i wokół tego tematu zostaje osnuta cała fabuła. Ania przeżywa wewnętrzne rozterki (niczym Werter) i pozostaje rozdarta miedzy przyjaźnią a miłością. Jej marzenia o księciu na białym koniu prowadzą ją na drogę złudzeń. Nasza piegowata bohaterka nie stroni od romantycznych opisów i zwierzeń, jednak coraz bardziej boi się samotności. Zaczyna też rozpoznawać własne, nowe uczucia. 
Ania niczym nie różni się od współczesnych dziewczyn, przeżywających miłosne rozterki. Jednak najbardziej ujmujące jest to, że wcale się nie zmienia, pozostając ciągle skromną i dobrą Anią z Zielonego Wzgórza. Nie zmienia jej życie w mieście, towarzystwo, atmosfera uczelni. Powracając do ukochanego Avonlea powraca tym samym do wspomnień, które dominują w jej przemyśleniach. 
Czas spędzony na uniwersytecie obfituje w liczne przyjaźnie, nowe znajomości i sympatie. Ania spotyka na swojej drodze wiele ludzkich historii- tych zabawnych  i smutnych. Oprócz wiedzy i spełnionych marzeń o wykształceniu, Ania dorasta, staje się kobietą. A obok niej jest zawsze ktoś bliski...
Powieść "Ania na uniwersytecie" spodoba się przede wszystkim młodym, dorastającym dziewczynom, które dopiero kształtują swoją tożsamość. Niestety dla mnie zabrakło czegoś więcej, tego za co Anię się kocha miłością czytelniczą. Ania nie jest już dzieckiem, pomimo, że dalej lubi bujać w obłokach i ma romantyczny i sentymentalny charakter - to czasy dzieciństwa stają się tylko wspomnieniem. Sama bohaterka ubolewa nad upływającym czasem. Granicą między beztroskim i niewinnym dzieciństwem a dorosłością jest właśnie małżeństwo.
Niezwykłą rolę w książce nadal pełni natura, która zostaje zobrazowana bardzo plastycznie, malarsko. Do Avonlea pragnie się wracać, aby zobaczyć wraz z Anią znajome miejsca: czy to Chatkę Ech czy Aleję Zakochanych. Każdy ma takie miejsca, które przypominają mu o przeszłości. Przyroda jest dla Ani przyjacielem i przestrzenią wytchnienia, spokoju. Wśród drzew i kwiatów odżywa tak naprawdę prawdziwa, mała Ania Shirley.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytamy Anię :)

3 komentarze:

  1. Przeczytałam całą serię o Ani i dla mnie nie straciła ona charyzmy wraz z wkroczeniem w dorosłość. Fajna lektura właśnie na lato.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, zdaje się, tylko pierwszy tom tej serii, ale wywarł na mnie tak duże wrażenie, że próbowałam nawet włosy przefarbować jak Ania (z nieco lepszym niż ona skutkiem). ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała seria ma specjalne miejsce na półce :)

    OdpowiedzUsuń