Książka Hanny Kowalewskiej „Tego lata, w Zawrociu” to powieść całkowicie kobieca, opowiadająca o relacjach rodzinnych, a przede wszystkim o pokoleniowym poszukiwaniu sensu życia. Autorka ucieka od cukierkowych opowieści czy baśni o sadze – przewrotnie ukazuje nam całe wnętrze rodzinnych jadów, tajemnic i nienawiści. Otóż rodzina to ludzie, których łączy tylko przeszłość, są sobie obcy, pogrążeni we wzajemnych urazach i waśniach.

Autorka w malowniczy sposób przedstawia więź człowieka z naturą, która oczyszcza myśli i nastrój. Portrety kobiet połączonych nicią pokrewieństwa, pomimo różnicy pokoleń i doświadczeń – są podobne. Zarówno Matylda, jej matka, ciotka Irena, Emilia – wszystkie żyją w cieniu zmarłej babki Aleksandry. Podczas gdy jedna część rodziny czyha na spadek , to druga „odrzucona” zostaje nim obarczona. Powieść nie przynosi rozwiązań i odpowiedzi na wiele pytań. Kowalewska ukrywa wiele faktów, często przemilczając pewne wydarzenia z życia starszej kobiety. Babka wydaje się być z pozoru wiedźmą, indywidualistką i egoistką – a tak naprawdę zostaje ukazana jako osoba słaba, zamykająca się w sobie, w swojej enklawie.
Powieść porusza bardzo trudne kwestie, ale uniwersalne. Rodzina to przypadkowa ludzi, charakterów i osobowości – nie łatwo tu o zgodę i bezinteresowną miłość. „Tego lata, w Zawrociu” jest dość klimatyczna, ale burzy ją dość schematyczne zakończenie. Rozumiem, że autorka pozostawiła sobie furtkę do następnych części, ale czy musiało być aż tak sentymentalnie i nudno? Z chęcią zajrzę do kolejnych części o Zawrociu. Sam język, sposób kreowania postaci jest dość ciekawy. Oby jednak autorka pozostała w tym lekko ironicznym stylu.