„Woda nie wygląda z każdej strony tak samo”
(fragm. wiersza
„Szkatułka”)
Z każdym kolejnym czytaniem
tomiku Adriana Tujka „Niebieskie nie schnie” wyłaniają się, przebijają przez
kolejne wiersze „znaki wodne”, które przy pobieżnej lekturze są niewidoczne,
dopiero ustawione pod odpowiednim kątem odbioru stają się czytelne. Pod
wierszem kryje się kolejna warstwa opowieści, prześwietlenie detali, ledwie
widocznych drobin, ukazuje zachwyt z mikroperspektywy. Podobnie jak żywa, przesączająca
się między poetyckimi obrazami smuga niebieskości, drzemie pod kolejnymi
historiami układanymi przez podmiot. Tonacja tytułu tomiku sugestywnie
nawiązuje do obszernej palety znaczeniowej niebieskiej barwy.
Mam wrażenie, że poezja Tujka to
wartki strumień życia, ludzkich słabości, zmiennego i zwodniczego rytmu
pozornej stabilności egzystencji. Życie jest jak toń – im bliżej dna, staje się
bardziej czarna, mroczna, gęsta i duszna. Te odcienie niebieskiego rozmywają
się jak akwarele, jednak zamiast wysychających farb zamykających cząstkę
obrazu, perspektywy, poeta dozuje słowa, nie pozwalając im zastygnąć. Słowa
stają się materiałem dynamicznym, organizmem płynnym, elastycznym, zmieniającym
barwy w zależności od wrażliwości czytelnika. Nawet podmiot zamienia się z
jednym z wierszy w „taflę jeziora” by po chwili opaść na dno jak rzucony
kamień.
„Wątpliwości sprawiają, że myśli się kolorami”
W utworze „Poszlaki” odnajduję wyjaśnienie
zafascynowania i lejmotywu całego zbioru – żonglowanie barwami, a raczej ich odcieniami
i opisywanie za ich pomocą uczuć, doświadczeń, migawek życia kojarzy mi się z
synestezją, czyli wyjątkowym odczuwaniem kolorów, każdy dźwięk czy słowo
przybiera konkretną barwę.
„Wątpliwości sprawiają, że myśli się kolorami
i to jest czarny w dwóch odcieniach,
bardzo niepodobnych do siebie”
(Poszlaki, s. 21)
Odcienie niebieskiego, przekształcającego się momentami w
czerń, ukryte są pod obrazami morza, motywami wody. Podmiot przepuszcza świat
przez specyficzną soczewkę:
„Mam w aparat wmontowany filtr, który udaje w was
wodę, i szkło powiększające, żeby było miejsce na
miliony
podręcznikowych zachłyśnięć nią.”
(Morza Czarnego się nie zamaluje, s. 33)
Przestrzeń wody jest mroczna, duszna, a z drugiej strony
oczyszcza, pozostawiając w bohaterze wierszy niepokój współczesności.
Wchodzenie do wody, jak wchodzenie w wiersze to przesiewanie w sobie uczuć,
pozostają tylko te, które najsilniej oplatają człowieka.
„podnosi się poziom
morza, przypływ cuci brzeg
przez chwilę, by w
nieskończoność skupiać się na sobie,
ocierać falę o falę.
Tak myślałem,
żeby ktoś mnie
uszczypnął,
ale woda naprawdę
podchodzi do gardła i się cofa,
skoro czas nie
potrafi, a pies nie chce.
(Niedosyt, s. 40)
Dwa ostatnie
wersy, zamykającego tomik, wiersza „Niedosyt” to metafora poczucia śmiertelności,
sinusoida ludzkiego życia. Mam wrażenie, że to przestrzeń wody kontroluje podmiot,
pokazuje swoją siłę i przewagę nad czasem biegnącym tylko naprzód, przeszłości
nie da się cofnąć. A struktura wody jest płynna, zależna od natury, od
przypływów i odpływów. Pierwsze cytowane strofy tego wiersza to obraz żywiołu,
zmagania się dwóch płaszczyzn, ale i odwołanie do relacji międzyludzkich,
poczucia samotności. W większości utworów z tomu „Niebieskie nie schnie”
wybrzmiewa smutek i swoista przestroga przed rozczarowaniem.
O dłoniach bez palców, o kasztanach bez
łupin
„Nie wolno się przywiązywać
jak psów do tłustego konaru.
Włosy mają być luźno osadzone
i przypominać niewyciągnięte góry, ciche rzeki.”
(Znaczenie terenu, s. 23)
„Znaczenie terenu”
to jeden z piękniejszych wierszy Adriana Tujka, to właśnie tu pobrzmiewa
kruchość relacji, nieufność wobec drugiej osoby, ukrywanie własnych uczuć,
utrzymywanie emocji na wodzy. Bezpieczny dystans jest dla podmiotu
zabezpieczeniem przez rozczarowaniem. Mówi on – jesteśmy razem, ale z bagażem
racjonalnych kalkulacji, poczuciem krótkotrwałości, niestabilności.
Podobny
obraz prezentuje jeden z moich ulubionych wierszy w tym tomie. Już sam tytuł
kipi od poetyckości, już w nim samym jest zawarta opowieść podmiotu: „Jesień jest
smutna, nawet kiedy zbierasz dwa kasztany, żeby przynieść mi je po pracy”.
„Dwa trybiki, mieszczą się w ściśniętej jak gardło pięści.
Dłonie bez palców, czy to wciąż dłonie?
Nie chwycisz ani nie utrzymasz.
Sturlają się, zostaną zebrane, ktoś mi je przyniesie
po pracy, a ja zapytam: czy słuchacie siebie jeszcze,
kiedy próbuję liczyć na placach jednej ręki?”
(„Jesień jest smutna, nawet kiedy zbierasz dwa kasztany, żeby przynieść
mi je po pracy”, s.
12)
Kasztany,
niby banalne symptomy jesieni, w tym utworze autor poddaje transformacji, nadając
im intymnej emocjonalności.”Dwa trybiki” stają się przedmiotem pustki, rozczarowania,
rozstania. Może kasztany odzwierciedlają uczucia, podarowane drugiej osobie
zaufanie. Ściskająca je dłoń zamienia się w pięść, brutalną, zamkniętą (w przeciwieństwie
do dłoni – otwartej, symbolizującej gest zaufania), która więzi, zadaje ból,
nie potrafi utrzymać, tego, co ważne i ukochane. To poetycka i metaforyczna
wiwisekcja rozpadu związku, wygaszanych uczuć, więzionych nadziei jak kurczowe trzymanie
kasztanów w zaciśniętej pięści.
„Żyłki nie schną, pękają” – o ulotności
Bohater
wierszy Adriana Tujka odnajduje się w przestrzeni przyrody, ucieka z miasta aby
znaleźć swoją opowieść w egzystencji drzew, zwierząt, lasu, ptaków. Poeta
odnajduje własną formę i styl kształtowania historii. Jest to misterna
mistyfikacja, dobrze przemyślana strategia opowiadania o tęsknotach i ludzkich
potrzebach.
Choćby w utworze „Usta pełne i ciężkie jak stado jaskółek”, w
którym podmiot po raz kolejny nie spełnia oczekiwań bliskiej osoby, będąc „kosem,
który staje/ na parapecie i pragnie (…) latać”
zamiast „zasadzić w sobie drzewo,/ rzucić się w las i wyszumieć”. Nic w tych
utworach nie zgrzyta, jest delikatnie ale im głębiej w słowo tym dosadniej.
Sens trzeba wyłuskać, postarać się odczytać „znaki wodne”, pozwolić sobie na ukłucie
niepokoju, na wahanie przed nadaniem kształtu wersom i całym wierszom.
Turpistyczny i brutalnie naturalistyczny wiersz „MOM” obrazowo jest
makabryczny, ale językowo piękny! Opisany karambol i śmierć świń przewożonych tirem
na rzeź skojarzona z jedzeniem parówek musi i ma wybrzmieć tak bardzo drastycznie, że odbiorca odczuje ciarki na samą myśl wypadku/konsumpcji. Zwierzę zamienia
się w mięso, cała jego fizjonomia zostaje zredukowana do aktu spożywania,
produkcji, bezrefleksyjnego i niewrażliwego konsumpcjonizmu. Gdyby dobrze
poszukać, to tom „Niebieskie nie schnie” akcentuje ekotematy/geotematy i przygląda się
stosunkom : człowiek- natura, człowiek-(z)Ziemia.
Warsztat
Tujka jest mocny, wyrazisty, emblematyczny, poszukujący, tematycznie spójny. „Niebieskie
nie schnie” to poezja konstrukcji osadzonych na detalu, złapanych jakby w wodnych
refleksjach. Podmiot i jego emocje nie są tak dobrze widoczne jak w odbiciu
lustrzanym, raczej przepuszczone zostają przez taflę wody, ulegają dynamizmowi,
płynności, nie są stabilne. Metafory wypływają jak fale, odbijają się od
czytelnika i pozostawiają uczucie oczyszczenia, ale i zdziwienia, zachwytu, niepokoju.
Uczucie ocierania się fal, płynącej wody to miniatura ludzkiego życia,
psychiki, ciągłego ruchu i przemijania. Adrian Tujek potrafi zaskoczyć puentą,
zamyka wiersz, ale tak aby pozostawić
choćby szczelinę niedopowiedzenia, niedosytu – tak jak pierwszy i ostatni
wiersz tomu.
Dziękuję Autorowi za egzemplarz książki.
Adrian Tujek, Niebieskie nie schnie, Wydawnictwo
Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu,
Poznań 2019.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz