czwartek, 20 lutego 2020

Odcienie niebieskiego. „Niebieskie nie schnie” Adrian Tujek


Woda nie wygląda z każdej strony tak samo
(fragm. wiersza „Szkatułka”)




Z każdym kolejnym czytaniem tomiku Adriana Tujka „Niebieskie nie schnie” wyłaniają się, przebijają przez kolejne wiersze „znaki wodne”, które przy pobieżnej lekturze są niewidoczne, dopiero ustawione pod odpowiednim kątem odbioru stają się czytelne. Pod wierszem kryje się kolejna warstwa opowieści, prześwietlenie detali, ledwie widocznych drobin, ukazuje zachwyt z mikroperspektywy. Podobnie jak żywa, przesączająca się między poetyckimi obrazami smuga niebieskości, drzemie pod kolejnymi historiami układanymi przez podmiot. Tonacja tytułu tomiku sugestywnie nawiązuje do obszernej palety znaczeniowej niebieskiej barwy.
Mam wrażenie, że poezja Tujka to wartki strumień życia, ludzkich słabości, zmiennego i zwodniczego rytmu pozornej stabilności egzystencji. Życie jest jak toń – im bliżej dna, staje się bardziej czarna, mroczna, gęsta i duszna. Te odcienie niebieskiego rozmywają się jak akwarele, jednak zamiast wysychających farb zamykających cząstkę obrazu, perspektywy, poeta dozuje słowa, nie pozwalając im zastygnąć. Słowa stają się materiałem dynamicznym, organizmem płynnym, elastycznym, zmieniającym barwy w zależności od wrażliwości czytelnika. Nawet podmiot zamienia się z jednym z wierszy w „taflę jeziora” by po chwili opaść na dno jak rzucony kamień. 

„Wątpliwości sprawiają, że myśli się kolorami”
W utworze „Poszlaki” odnajduję wyjaśnienie zafascynowania i lejmotywu całego zbioru – żonglowanie barwami, a raczej ich odcieniami i opisywanie za ich pomocą uczuć, doświadczeń, migawek życia kojarzy mi się z synestezją, czyli wyjątkowym odczuwaniem kolorów, każdy dźwięk czy słowo przybiera konkretną barwę.

„Wątpliwości sprawiają, że myśli się kolorami
i to jest czarny w dwóch odcieniach,
bardzo niepodobnych do siebie”
(Poszlaki, s. 21)

Odcienie niebieskiego, przekształcającego się momentami w czerń, ukryte są pod obrazami morza, motywami wody. Podmiot przepuszcza świat przez specyficzną soczewkę:

„Mam w aparat wmontowany filtr, który udaje w was
wodę, i szkło powiększające, żeby było miejsce na miliony
podręcznikowych zachłyśnięć nią.”
(Morza Czarnego się nie zamaluje, s. 33)

Przestrzeń wody jest mroczna, duszna, a z drugiej strony oczyszcza, pozostawiając w bohaterze wierszy niepokój współczesności. Wchodzenie do wody, jak wchodzenie w wiersze to przesiewanie w sobie uczuć, pozostają tylko te, które najsilniej oplatają człowieka. 

„podnosi się poziom morza, przypływ cuci brzeg
przez chwilę, by w nieskończoność  skupiać się na sobie,
ocierać falę o falę.

Tak myślałem,
żeby ktoś mnie uszczypnął,
ale woda naprawdę podchodzi do gardła i się cofa,
skoro czas nie potrafi, a pies nie chce.
(Niedosyt, s. 40)

Dwa ostatnie wersy, zamykającego tomik, wiersza „Niedosyt” to metafora poczucia śmiertelności, sinusoida ludzkiego życia. Mam wrażenie, że to przestrzeń wody kontroluje podmiot, pokazuje swoją siłę i przewagę nad czasem biegnącym tylko naprzód, przeszłości nie da się cofnąć. A struktura wody jest płynna, zależna od natury, od przypływów i odpływów. Pierwsze cytowane strofy tego wiersza to obraz żywiołu, zmagania się dwóch płaszczyzn, ale i odwołanie do relacji międzyludzkich, poczucia samotności. W większości utworów z tomu „Niebieskie nie schnie” wybrzmiewa smutek i swoista przestroga przed rozczarowaniem.

O dłoniach bez palców, o kasztanach bez łupin

„Nie wolno się przywiązywać
jak psów do tłustego konaru.
Włosy mają być luźno osadzone
i przypominać niewyciągnięte góry, ciche rzeki.”
(Znaczenie terenu, s. 23)

„Znaczenie terenu” to jeden z piękniejszych wierszy Adriana Tujka, to właśnie tu pobrzmiewa kruchość relacji, nieufność wobec drugiej osoby, ukrywanie własnych uczuć, utrzymywanie emocji na wodzy. Bezpieczny dystans jest dla podmiotu zabezpieczeniem przez rozczarowaniem. Mówi on – jesteśmy razem, ale z bagażem racjonalnych kalkulacji, poczuciem krótkotrwałości, niestabilności. 

Podobny obraz prezentuje jeden z moich ulubionych wierszy w tym tomie. Już sam tytuł kipi od poetyckości, już w nim samym jest zawarta opowieść podmiotu: „Jesień jest smutna, nawet kiedy zbierasz dwa kasztany, żeby przynieść mi je po pracy”.

„Dwa trybiki, mieszczą się w ściśniętej jak gardło pięści.
Dłonie bez palców, czy to wciąż dłonie?
Nie chwycisz ani nie utrzymasz.
Sturlają się, zostaną zebrane, ktoś mi je przyniesie
po pracy, a ja zapytam: czy słuchacie siebie jeszcze,
kiedy próbuję liczyć na placach jednej ręki?”
(„Jesień jest smutna, nawet kiedy zbierasz dwa kasztany, żeby przynieść mi je po pracy”, s. 12)

Kasztany, niby banalne symptomy jesieni, w tym utworze autor poddaje transformacji, nadając im intymnej emocjonalności.”Dwa trybiki” stają się przedmiotem pustki, rozczarowania, rozstania. Może kasztany odzwierciedlają uczucia, podarowane drugiej osobie zaufanie. Ściskająca je dłoń zamienia się w pięść, brutalną, zamkniętą (w przeciwieństwie do dłoni – otwartej, symbolizującej gest zaufania), która więzi, zadaje ból, nie potrafi utrzymać, tego, co ważne i ukochane. To poetycka i metaforyczna wiwisekcja rozpadu związku, wygaszanych uczuć, więzionych nadziei jak kurczowe trzymanie kasztanów w zaciśniętej pięści.

„Żyłki nie schną, pękają” – o ulotności

Bohater wierszy Adriana Tujka odnajduje się w przestrzeni przyrody, ucieka z miasta aby znaleźć swoją opowieść w egzystencji drzew, zwierząt, lasu, ptaków. Poeta odnajduje własną formę i styl kształtowania historii. Jest to misterna mistyfikacja, dobrze przemyślana strategia opowiadania o tęsknotach i ludzkich potrzebach. 
Choćby w utworze „Usta pełne i ciężkie jak stado jaskółek”, w którym podmiot po raz kolejny nie spełnia oczekiwań bliskiej osoby, będąc „kosem, który staje/ na parapecie i pragnie  (…) latać” zamiast „zasadzić w sobie drzewo,/ rzucić się w las i wyszumieć”. Nic w tych utworach nie zgrzyta, jest delikatnie ale im głębiej w słowo tym dosadniej. Sens trzeba wyłuskać, postarać się odczytać „znaki wodne”, pozwolić sobie na ukłucie niepokoju, na wahanie przed nadaniem kształtu wersom i całym wierszom. 

Turpistyczny i brutalnie naturalistyczny wiersz „MOM” obrazowo jest makabryczny, ale językowo piękny! Opisany karambol i śmierć świń przewożonych tirem na rzeź skojarzona z jedzeniem parówek musi i ma wybrzmieć tak bardzo drastycznie, że odbiorca odczuje ciarki na samą myśl wypadku/konsumpcji. Zwierzę zamienia się w mięso, cała jego fizjonomia zostaje zredukowana do aktu spożywania, produkcji, bezrefleksyjnego i niewrażliwego konsumpcjonizmu. Gdyby dobrze poszukać, to tom „Niebieskie nie schnie” akcentuje ekotematy/geotematy i przygląda się stosunkom : człowiek- natura, człowiek-(z)Ziemia.

Warsztat Tujka jest mocny, wyrazisty, emblematyczny, poszukujący, tematycznie spójny. „Niebieskie nie schnie” to poezja konstrukcji osadzonych na detalu, złapanych jakby w wodnych refleksjach. Podmiot i jego emocje nie są tak dobrze widoczne jak w odbiciu lustrzanym, raczej przepuszczone zostają przez taflę wody, ulegają dynamizmowi, płynności, nie są stabilne. Metafory wypływają jak fale, odbijają się od czytelnika i pozostawiają uczucie oczyszczenia, ale i zdziwienia, zachwytu, niepokoju. Uczucie ocierania się fal, płynącej wody to miniatura ludzkiego życia, psychiki, ciągłego ruchu i przemijania. Adrian Tujek potrafi zaskoczyć puentą, zamyka wiersz, ale tak aby  pozostawić choćby szczelinę niedopowiedzenia, niedosytu – tak jak pierwszy i ostatni wiersz tomu.
                     
            
Dziękuję Autorowi za egzemplarz książki. 

Adrian Tujek, Niebieskie nie schnie, Wydawnictwo Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu, Poznań 2019.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz