Czy
nie zdarzyło się wam zaglądać i szperać w szafie babci czy mamy? Czy wśród
miękkich tkanin, koronek, szali, szorstkich spodni czy rozkloszowanych spódnic
poczuliście powiew przeszłości, ukryte wspomnienia, schowane gdzieś głęboko w
kieszeniach, rękawach, podszewkach? Mi zdarzyło się to wielokrotnie, niektóre
ubrania po prostu miały swoją historię, przechowywały pamięć, towarzyszyły w
ważnych chwilach. Nie pomylę się zbytnio stwierdzając, że stają one naszą drugą
skórą, a nawet dziełem sztuki.
W
taki świat ubrań vintage zabiera nas powieść Sophie Nicholls „Suknia”, w
tłumaczeniu Justyny Rudnik, wydana przez Wydawnictwo W.A.B. Autorka niczym
uzdolniona krawcowa tka historię, dobierając odpowiednie faktury i tkaniny. Bohaterkami
jej powieści są matka i córka, które niczym nomadki wiodą życie na walizkach,
nieustannie w podróży. Fabbia Moreno marzy jednak o stabilizacji. Wprowadzając
się do angielskiego miasteczka York jest pełna nadziei i planów na własny
interes związany ze sklepikiem z odzieżą typu vintage. Jej szesnastoletnia
córka – Ella jest bardziej sceptyczna, ale szanuje wybory Mammy. Dziewczyna nie
przywiązuje się do miejsc, jest typem samotniczki, która żyje we własnym,
zamkniętym świecie. Sklep zaczyna przyciągać klientki, co staje się zasługą nie
tylko talentu i wyczucia dobrego stylu oraz umiejętności szycia Fabbii, ale i
dzięki tajemnym praktykom, których nauczyła ją babcia Madaar-Bozorg. Kobieta
potrafi idealnie dopasować strój do klientki, wydobywając wszelkie atuty i
maskując niedoskonałości figury. Jest kolorowym ptakiem wśród szarej
społeczności Yorku, co nie wszystkim się podoba. Fabbią zaczyna interesować się
przystojny lekarz, czy jednak kobieta jest gotowa na związek i nową miłość po
utracie męża? Przed problemami z tożsamością staje również Ella, która nie
przypomina typowych nastolatek. Stroni od ludzi, kolorowych ubrań, odkrywając
jednak w sobie dar odczytywania tego, co dla innych niewidoczne. Ona także
będzie musiała zmierzyć się z tajemnicami matki, która pod warstwą barwnych
tkanin i przybranej tożsamości, ukrywa twarz irańskiej kobiety, tęskniącej za
swoją przeszłością, poszukującej własnego miejsca na ziemi.
Sophie
Nicholls otwierając przed nami drzwi do sklepu Fabbi Moreno, pozwala na
dokładne wyobrażenie sobie pięknych, kunsztownych, eleganckich ubrań, które nie
są martwymi przedmiotami ale żyją, opowiadają sobą historię. I tak każdy z
rozdziałów nosi tytuł ubrania, z którym wiążą się wspomnienia lub dalszy ciąg
fabuły. Oczami wyobraźni widzimy niebieską sukienkę z jedwabiu, czerwone
baletki, tunikę plażowa lub apaszkę Chanel,
a wszystko to okraszone drobiazgowymi, barwnymi opisami, które
sprawiają, że chciałoby się mieć daną rzecz w szafie.
Tkaniny
to tylko magiczne tło dla historii Fabii, Iranki, wychowywanej przez babkę,
która nauczyła wnuczkę wszywania tajemnych słów, talizmanów, mających moc wydobywania
z ubrań piękna i elegancji, dopasowując się do osób je noszących. Jako młoda
dziewczyna chciała poznać świat, zostawiła więc rodzinne strony, zakochała się
we Włochu i zaszła w ciążę. Życie jednak nie szczędziło Fabii, która szybko
została wdową i matką, samotnie wychowującą córkę. „Suknia” tylko z pozoru
wydaje się kolorową opowiastką, tak naprawdę porusza współczesny problem
tolerancji, imigrantów, inności i dyskryminacji. Fabia jest obca, inaczej
wygląda, ma inną karnację skóry, akcent i zawsze znajduje się ktoś, komu to
przeszkadza i nazwie ją „brudną Arabką” czy „terrorystką”. Nic więc dziwnego,
że ukrywa swoje pochodzenie pod warstwą finezyjnych ubrań, aby zapomnieć o
przeszłości, która nie zawsze była tak jedwabista jak jej ubrania:
„Przeszłość
jest niczym sukienka. Można się z nią nie rozstawać, traktować ją, jakby była
drugą skórą, która w jakimś stopniu może służyć za tarczę chroniącą przed zimnem,
przed szeptami i złymi słowami, przed wspomnieniem podłóg szorowanych w cudzych
domach. Dzięki niej można pokazać, że jest się silniejszą i piękniejszą, można
się wyróżnić lub dopasować do okoliczności. Ale można też rozpiąć zamek lub
guziki, pozwolić opaść jej na ziemię i w dowolnej chwili zrobić krok w bok.”
(S. Nicholls, Suknia, przeł J. Rudnik, wyd. 1, Warszawa 2016, s. 249)
Postać
Elli, a raczej Izabelli jest skonstruowana na zasadzie opozycji w stosunku do
matki. Nastolatka próbuje nie rzucać się w oczy, najlepiej czując się w
czarnych, skromnych ubraniach. Podobnie jak Fabbia, dziedziczy dar Sygnałów,
czyli wyostrzoną i niezawodną intuicję, występującą pod postacią różnych
kolorów. Pomimo natury introwertyczki, zaprzyjaźnia się z Billym oraz kapryśną
i bogatą Katriną.
„Suknia”
to opowieść o pokoleniu kobiet, tkających magię słów. Każda z nich – czy to
babka Madaar-Bozorg, Fabbia czy Ella, jest indywidualistką i panią swojego
losu. Dzięki nim zwykłe ubrania zyskują niepowtarzalną historię, uszczęśliwiają
i dają poczucie piękna. Oprócz głównych bohaterek pojawiają się postacie
wplątane w szarą codzienność, którym brakuje odwagi aby podążyć za marzeniami.
Poznajemy historię podróżniczki Eustacii czy Jean Cushworth, a także baśń o
foczej skórze.
Opisy
ubrań mogą oczarować, tak jak i opowieści o tajemniczej Madaar-Bozorg i
dzieciństwie Fabbii w irańskiej wiosce. Rozczarowuje mnie jednak sama intryga, trącąca
schematyzmem, brakiem tej „szczypty magii”, której smak całkowicie ginie w
dalszym toku akcji. Autorka zbyt wiele pozostawia domysłów, wypełniając losy Fabbii
i Ellii licznymi, białymi plamami. Nie przekonała mnie postać czarnego
charakteru, czyli radnego Pike`a, któremu zabrakło głębszych motywacji i rysu
psychologicznego. Był złym człowiekiem i to autorce w zupełności wystarczyło. Być
może kolejne książki rzucą więcej światła na przeszłość Fabbi, gdyż „Suknia” to
pierwsza część trylogii „Szczypta magii”. Dwie kolejne: „The Dream” i „The
Glass” traktują o dalszych losach matki i córki.
Powieść
Sophie Nicholls przynosi wiele refleksji dotyczących doświadczenia inności, ale
i kreowania własnej osobowości. Ubrania mogą odzwierciedlać nastrój, charakter,
ale mogą i być kostiumem, przebraniem, maską. Niewątpliwie „Suknia” to esencja
kobiecości, rozkwitających jak słoneczniki marzeń, przetykana nićmi o różnych
barwach codzienności.
Jaka piękna okładka! Cudowna. I pamiętam jak szafie jednej babci znalazłam szal z lisa, czy t etolę, i cały dzień potem płakałam :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się super, chętnie przeczytam!
OdpowiedzUsuń