Poetyckie tworzywo oddaje to, o czym ciężko opowiedzieć i
opisać. W słowach można zamknąć myśli i emocje, nadając im kształt lirycznego
zwierzenia, szeptu. Taki portret czy raczej katalog emocji, rejestrowanych
stanów namiętności, tęsknoty i samotności, zawiera poetycki tom Agnieszki
Świderskiej „Z nadzieją i lękiem w tle” (wydawnictwo WFW). Tło tej poezji stanowią
jaskrawe barwy miłości, wyznań i zmysłowych opisów podmiotu lirycznego:
„Pisząc o miłości,
Mam na myśli wszechobecną
cnotę boską,
Jedyną taką, która
wszystko potrafi,
Jedyną, która
rozumie,”
[Życzenia, s. 44]
Miłość nie jest jednak stanem
spokoju i błogości, ale w jej palecie mieszczą się też inne, mroczniejsze emocje. Bohater/bohaterka wierszy zdaje sobie
sprawę, że wraz z namiętnością przychodzi i milcząca tęsknota. Nie brakuje więc
wierszy-monologów, dręczących pytań o stabilność uczuciową ukochanego (choćby
„Dzień i noc. Wszystko” czy „Szczęście”). Zmysłowość chwil, spotkania
kochanków, cielesne doświadczenia, ścierają się z momentami samotności („Woda”,
„Tęsknota”). Emocje zakochanego to prawdziwa sinusoida, dlatego tom Agnieszki
Świderskiej zawiera tak różne oblicza miłości.
Forma opisywania uczuć wybrana
przez poetkę nie jest zbyt przekonująca, a na pewno brakuje jej metaforyczności
i nowatorstwa. Poetka miejscami zbyt dosłownie traktuje miłość, nie pozostawia
czytelnikowi zbyt dużo miejsca na liryczną wyobraźnię czy niedopowiedzenie,
które wywołałoby znacznie lepszy efekt („Miłość”; „Bez końca”). W wierszach,
bardzo emocjonalnych, natarczywie rzucają się w oczy zbyt ogólne, trywialne
frazy, które spłycają treść i czynią wiersz przewidywalnym („Spaliłam mosty” czy
utwór „Słowa”, w którym pojawiają się truistyczne wersy: „W słowach zmieszczę
cały świat”; „Słowem namaluję obraz”).
Pani Miłość, opisywana przez
podmiot liryczny wzniośle, miejscami nad wyraz patetycznie i pretensjonalnie, traci na tajemniczości i
plastyczności. Miłość oddawana zostaje przy pomocy „wielkich słów” („Wszystkim
jesteś”; „Gdzie Twoje myśli?”) i prostych skojarzeń typu: włamanie się do
serca, zatopienie się w ustach, połączenie ciał. Kochanek/Kochanka również
portretowani są dość schematycznie, będąc: „lekkim wiatrem”, „złotym
deszczem”, słońcem, oceanem („Satysfakcja”), urodziwym rycerzem („Pozwól mi
zasnąć”), królem („Dobranoc, królu”). Kim natomiast jest
bohater/bohaterka wierszy? W wielu utworach ujawnia się jako zakochana kobieta,
szalejąca z miłości i tęsknoty. To „niczyja córka przestworzy”, nieuleczalnie
chora, miotana przez gwałtowne i nieprzewidywalne uczucia.
Wśród przeciętnych wierszy
wyróżniają się te, w których odbija się codzienność podmiotu lirycznego.
Właśnie w tych utworach odczuwam szczerość i prawdziwą wrażliwość poetki.
„Przepis na życie”; „Zapominam Cię”; „Kraków”; „Może”; „Jesień”; „Nowa
zmarszczka” - to wiersze, które czyta
się przyjemnie, mając nadzieję, że autorka w przyszłości obierze taką
formułę własnej „ars poetica”. W tych utworach podmiot wydaje się
dojrzalszy, o wiele więcej ma do zaoferowania odbiorcy, choćby w wierszu „Nowa
zmarszczka” pojawia się taki obraz: „Palcami
dotykam je czule/ Każdą głębinę w mej skórze/ I szukam poprzedniej nocy/ I
poprzedniego wschodu słońca”. Malarsko wręcz wybrzmiewa obraz miasta
„pachnącego majem” w wierszu „Kraków”. Podobną strukturę prezentuje „Jesień”, w
którym bohaterka poddaje się jesiennej chandrze i emocjom, przyznając: „Nie ma
we mnie bogini/Ni walecznego herosa”. W ujmującym „Przepisie na życie” mieści
się również receptura i atmosfera liryczna dominująca w całym tomie Agnieszki
Świderskiej „Z nadzieją i lękiem w tle”. W poetyckich kulinariach pojawiają się
więc: łzy goryczy, cierpienie zamknięte w słoiku, ból, obawy, udręczenie
mierzone w kilogramach, ziarenka troski, melancholia, rozżalenie, chandra. Te
pejoratywne uczucia możemy odnieść do różnych faz zakochania, bo miłość to
również zmierzenie się z cierpieniem i niepewnością.
Wiersze Agnieszki Świderskiej z
tomu „Z nadzieją i lękiem w tle” to składanka życiowych refleksji, w której
prym wiodą miłosne wyznania i namiętne monologi. Poetka nie wychodzi jednak
poza utarte i banalne obrazowanie miłości czy tęsknoty. Czytelnik otrzymuje
rozpiętą gamę emocji, ale brakuje w niej zaskakującej metaforyki i czegoś
nowego, co mogłoby odbiorcę zatrzymać na dłużej przy podmiocie lirycznym. Gdyby
autorka wyszło poza powszechny paradygmat miłości, wyłamując się
schematyczności, wiersze zyskałyby na wyrazistości i oryginalności. Tworzenie
poezji to ciągłe poszukiwanie i otwieranie nowych przestrzeni wyrazu, wierzę, że
autorka nie zatrzyma się w granicach, które tak mocno wytyczyła sobie w tomie
„Z nadzieją i lękiem w tle”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz