poniedziałek, 15 czerwca 2020

Pani Miłość i inne cierpienia - o wierszach Agnieszki Świderskiej

Poetyckie tworzywo oddaje to, o czym ciężko opowiedzieć i opisać. W słowach można zamknąć myśli i emocje, nadając im kształt lirycznego zwierzenia, szeptu. Taki portret czy raczej katalog emocji, rejestrowanych stanów namiętności, tęsknoty i samotności, zawiera poetycki tom Agnieszki Świderskiej „Z nadzieją i lękiem w tle” (wydawnictwo WFW). Tło tej poezji stanowią jaskrawe barwy miłości, wyznań i zmysłowych opisów podmiotu lirycznego:

„Pisząc o miłości,
Mam na myśli wszechobecną cnotę boską,
Jedyną taką, która wszystko potrafi,
Jedyną, która rozumie,”
[Życzenia, s. 44]

Miłość nie jest jednak stanem spokoju i błogości, ale w jej palecie mieszczą się też inne, mroczniejsze  emocje. Bohater/bohaterka wierszy zdaje sobie sprawę, że wraz z namiętnością przychodzi i milcząca tęsknota. Nie brakuje więc wierszy-monologów, dręczących pytań o stabilność uczuciową ukochanego (choćby „Dzień i noc. Wszystko” czy „Szczęście”). Zmysłowość chwil, spotkania kochanków, cielesne doświadczenia, ścierają się z momentami samotności („Woda”, „Tęsknota”). Emocje zakochanego to prawdziwa sinusoida, dlatego tom Agnieszki Świderskiej zawiera tak różne oblicza miłości. 

Forma opisywania uczuć wybrana przez poetkę nie jest zbyt przekonująca, a na pewno brakuje jej metaforyczności i nowatorstwa. Poetka miejscami zbyt dosłownie traktuje miłość, nie pozostawia czytelnikowi zbyt dużo miejsca na liryczną wyobraźnię czy niedopowiedzenie, które wywołałoby znacznie lepszy efekt („Miłość”; „Bez końca”). W wierszach, bardzo emocjonalnych, natarczywie rzucają się w oczy zbyt ogólne, trywialne frazy, które spłycają treść i czynią wiersz przewidywalnym („Spaliłam mosty” czy utwór „Słowa”, w którym pojawiają się truistyczne wersy: „W słowach zmieszczę cały świat”; „Słowem namaluję obraz”). 

Pani Miłość, opisywana przez podmiot liryczny wzniośle, miejscami nad wyraz patetycznie i pretensjonalnie, traci na tajemniczości i plastyczności. Miłość oddawana zostaje przy pomocy „wielkich słów” („Wszystkim jesteś”; „Gdzie Twoje myśli?”) i prostych skojarzeń typu: włamanie się do serca, zatopienie się w ustach, połączenie ciał. Kochanek/Kochanka również portretowani są dość schematycznie, będąc: „lekkim wiatrem”, „złotym deszczem”, słońcem, oceanem („Satysfakcja”), urodziwym rycerzem („Pozwól mi zasnąć”), królem („Dobranoc, królu”). Kim natomiast jest bohater/bohaterka wierszy? W wielu utworach ujawnia się jako zakochana kobieta, szalejąca z miłości i tęsknoty. To „niczyja córka przestworzy”, nieuleczalnie chora, miotana przez gwałtowne i nieprzewidywalne uczucia. 

Wśród przeciętnych wierszy wyróżniają się te, w których odbija się codzienność podmiotu lirycznego. Właśnie w tych utworach odczuwam szczerość i prawdziwą wrażliwość poetki. „Przepis na życie”; „Zapominam Cię”; „Kraków”; „Może”; „Jesień”; „Nowa zmarszczka”  - to wiersze, które czyta się przyjemnie, mając nadzieję, że autorka w przyszłości obierze taką formułę własnej „ars poetica”.  W tych utworach podmiot wydaje się dojrzalszy, o wiele więcej ma do zaoferowania odbiorcy, choćby w wierszu „Nowa zmarszczka” pojawia się taki obraz: „Palcami dotykam je czule/ Każdą głębinę w mej skórze/ I szukam poprzedniej nocy/ I poprzedniego wschodu słońca”. Malarsko wręcz wybrzmiewa obraz miasta „pachnącego majem” w wierszu „Kraków”. Podobną strukturę prezentuje „Jesień”, w którym bohaterka poddaje się jesiennej chandrze i emocjom, przyznając: „Nie ma we mnie bogini/Ni walecznego herosa”. W ujmującym „Przepisie na życie” mieści się również receptura i atmosfera liryczna dominująca w całym tomie Agnieszki Świderskiej „Z nadzieją i lękiem w tle”. W poetyckich kulinariach pojawiają się więc: łzy goryczy, cierpienie zamknięte w słoiku, ból, obawy, udręczenie mierzone w kilogramach, ziarenka troski, melancholia, rozżalenie, chandra. Te pejoratywne uczucia możemy odnieść do różnych faz zakochania, bo miłość to również zmierzenie się z cierpieniem i niepewnością. 

Wiersze Agnieszki Świderskiej z tomu „Z nadzieją i lękiem w tle” to składanka życiowych refleksji, w której prym wiodą miłosne wyznania i namiętne monologi. Poetka nie wychodzi jednak poza utarte i banalne obrazowanie miłości czy tęsknoty. Czytelnik otrzymuje rozpiętą gamę emocji, ale brakuje w niej zaskakującej metaforyki i czegoś nowego, co mogłoby odbiorcę zatrzymać na dłużej przy podmiocie lirycznym. Gdyby autorka wyszło poza powszechny paradygmat miłości, wyłamując się schematyczności, wiersze zyskałyby na wyrazistości i oryginalności. Tworzenie poezji to ciągłe poszukiwanie i otwieranie nowych przestrzeni wyrazu, wierzę, że autorka nie zatrzyma się w granicach, które tak mocno wytyczyła sobie w tomie „Z nadzieją i lękiem w tle”.

                                   Dziękuję portalowi Sztukater za egzemplarz książki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz