„Myślę, że chciałam opisać na
podstawie mojego skromnego życiorysu niesamowicie wkorzenioną w ludzkość
przywarę - zawłaszczyć, przywłaszczyć, zabrać, wszystko jedno co: wiedzę,
ubranie, czyjeś życie, wszystko jedno. Tak się dzieje w każdej epoce. To nie jest
cecha tylko tych przesiedleńców. Co takiego się dzieje w człowieku, że jest
normalny, normalny, a potem bach! - idzie drugiemu człowiekowi zabrać miedzę?
Po prostu dziab! Wystarczy godzina zero, kiedy człowiek jest bezkarny. Nawet
jeśli generalnie jest wierzący, miał ciężkie życie, zaznał cierpienia i
niesprawiedliwości.”* –
Tymi słowami opisuje swoją
książkę „Ocalenie Atlantydy” Zyta Oryszyn. Autorka przedstawia losy polskich
przesiedleńców, którzy próbują założyć nowy dom na terenach Dolnego Śląska,
który był zamieszkiwany przez Niemców. Ludzie ze wschodu zostają zmuszeni do
opuszczenia swoich domów. Stają się właścicielami „poniemieckich” mieszkań,
domostw, niektórym z nich łatwo wkomponować się w nowe życie. Oryszyn stosuje ciekawy
zabieg - oddaje głos dzieciom, to głównie z ich perspektywy obserwujemy
codzienne zmagania ich rodzin z peerelowską, groteskową rzeczywistością. Jedni
tak jak Bobo muszą stać się kimś innym, nakreślić własną biografię od nowa, porzucić
przeszłość, imię, nazwisko i stać się Wackiem, synem zwykłego chłopa i
zapomnieć o dawnej tożsamości. Ich dzieciństwo nie jest lukrowane, przewijają
się okrutne zabawy będące echem wojny, nieustannego ukrywania się, śmierci
ujętej w kategoriach codzienności.
Tożsamość. To stan, którego
nieustannie poszukują i gubią bohaterowie powieści tak jak własne domy. Marcyś,
który miał urodzić się dziewczynką, ale stało się inaczej, wbrew oczekiwaniom nadopiekuńczej
matki, traci swój rodziny dom i rodzinę. Jego życie pęka jak bańka mydlana.
Pamięć. Jedna z bohaterek Ola słyszy od swojej babki
słowa – zaklęcia:
„Teraz – powiedziała – jesteś moim
jedynym schronem, nie ty musisz się chować, lecz mnie przechowywać, mój świat i
cioci Emi. Twoja pamięć to zrobi. Pamięć pokoleń to najlepszy schron przed unicestwieniem.
Niedługo umrę i zostanie wtedy ze mnie i mojego świata tylko tyle, ile
zapamiętasz”. (s. 25)
Z kolei Marcyś podobne słowa
słyszy od pana Dybuka, strażnika „nieistniejącej budowy”. Chłopak jednak nie
rozumie tych słów, nie pamięta przeszłości, która składa się z fragmentów snów,
zapachów, nieokreślonych fantazji. Postać pana Dybuka jest równie tragiczna, naznaczona
widmem śmierci rodziny „zgładzonej w
piachach Kazachstanu” oraz „zagazowanej
w Treblince”(s. 189). Dla niego pamięć to wszechświat, nieprzerwany łańcuch, który można przekazać kolejnemu pokoleniu, ocalając
cząstkę samego siebie. Dybuk przekazuje Marcysiowi jego historię, opowieść o nagłym zniknięciu
jego babki Walewskiej i starszego brata Olka.
Historia rzeczy. Przedmioty przypominają o dawnych lokatorach, o dawnym
życiu. Opowiadają własną historię, zmieniają swoich właścicieli, niszczeją lub
stają się przedmiotem handlu. Zdają się nawet dominować nad ludzkim życiem,
pobudzając prymitywne instynkty. Obok
rzeczy dominują zapachy, które również określają rzeczywistość, świat
pozostawiony po kimś ale i wojenną przeszłość, cuchnącą wonią rozkładu:
„Cuchnęły zgliszcza i dusze
popalonych. Trupy rozkładały się smrodliwie. Wszędzie walały się szczątki, szmaty,
papiery, podgniłe kości, połamane meble – trzeba było zatykać sobie nos.
Śmierdziało stęchlizną, zepsutymi ziemniakami, zjełczałym tłuszczem, kocim
mięsem, niepranymi łachami, niemytymi nogami, czarną, skawaloną krwią, łzami –
łzy śmierdziały specjalnie: moczem i rybią łuską.” (s.127)
Atlantydą w opowieściach Zyty Oryszyn są miejsca
utracone, obleczone w popioły, mgłę czy dziecięce sny. Jej ocalenie dokonuje
się poprzez korzenie pamięci, proces przekazywania, opowiadania tego, co
pozostało we wspomnieniach. Bohaterowie są ze sobą powiązani nicią bolesnej,
polskiej historii. To postacie niezakorzenione, bezdomne zarówno fizycznie jak
i duchowo. Oszukani przez peerelowską iluzję świata utopijnego, szczęśliwego,
obiecującego azyl i prawdziwy, stabilny dom. Jednak to nie są ich domy, nie
śpią oni na swoich poduszkach, nie piją herbaty ze swoich szklanek, wszystko co
ich otacza, to świat utracony przez dawnych niemieckich właścicieli.
*Słowa pochodzą z wywiadu:
Chciałam wytłumaczyć, o czym napisałam swoją ostatnią książkę.
Autor
|
ZYTA ORYSZYN
|
Tytuł
|
OCALENIE ATLANTYDY
|
Wydawnictwo
Miejsce
wydania
|
Świat Książki
Warszawa
|
Rok
wydania
|
2012
|
Ilość
stron
|
268
|
To może być interesująca książka. Lubię, gdy autorzy dotykają spraw z przeszłości. Zapiszę sobie tytuł :)
OdpowiedzUsuńAkurat wczoraj skończyłam czytać. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, jak poszczególne historie się zazębiają - początkowo miałam wrażenie, że czytam zbiór opowiadań, a w końcu wszystkie ładnie się połączyły.
OdpowiedzUsuń