czwartek, 24 września 2015

Album rodzinnych przedmiotów

Przedmioty zamieszkują szuflady, szafy, strychy i zakurzone, drewniane kufry. Dla obcego są zwykłym rupieciem, a dla rodziny szkatułką wspomnień, rodzinnych anegdot, zaklęciem przywołującym przeszłość. Mikołaj Łoziński potrafi połączyć swoje zamiłowania do pisania i fotografii, kadrując portrety rodzinne przy użyciu przedmiotów. Jego powieść, o wydawałoby się banalnym tytule „Książka”, zaskakuje swoją głębią opisu. Autor nie snuje historii, on ją pokazuje we fragmentach, zmuszając czytelnika do podążania za słownymi tropami.  
Powieść rozpoczyna się od spotkania z drugą żoną dziadka, nestora rodu, który pewnego dnia postanowił opuścić swoją rodzinę i pójść za głosem serca:

Dzwonię jeszcze wiele razy, lecę samolotem, jadę pociągiem, tramwajem i windą na trzecie piętro. Spotkać kobietę, dla której dziadek sześćdziesiąt lat temu zostawił babcię”. (s.5)

Narrator nie ocenia swoich bliskich, przez pryzmat rzeczy próbuje opisać ich losy, fragmenty rozmów, ważnych decyzji. Jednym z takich przedmiotów jest telefon, przez który rodzina ze sobą rozmawia, kontaktuje się, składa sobie życzenia, próbując przełamać nieobecność tej drugiej osoby.  Są też inne przedmioty naszej codzienności – klucze, obrączka, okulary czy ekspres do kawy, przywołujące wiele anegdot, rozmów, przybliżających opisywaną rodzinę. Autor nie używa imion, nie wiemy jak nazywa się babcia czy ojciec, zabieg ten jeszcze bardziej pokazuje jak intymny jest to tekst, pisany do szuflady – nie dla czytelnika. Rodzina narratora zdaje sobie sprawę, że są opisywani, więc przestrzegają piszącego przed całkowitym uzewnętrznieniem. Są tematu tabu, o których się nie mówi i nie pisze. Pozostają na zawsze w kręgu rodzinnym. Narrator oddaje głos swoim bohaterom, pozwala im dyskutować, oceniać, nie ingerując w ich osobowości.
Odpryski rodzinnych historii przerywają czarne stronice, na których pojawiają się rozmowy narratora z bliskimi: mamą, starszym bratem, tatą. To ojciec w końcu oświadcza: „Synku, stałeś się niebezpieczny. Trzeba przy tonie uważać na każde słowo, każde zdanie, każdą rozmowę, każdą rodzinną historię” (177).  Czytelnik stawia sobie pytanie ile w „Książce” jest prawdy, a ile fikcji literackiej, co autor kamufluje, a co ubarwia.
„Książka” to nie jest typowa rodzinna historia, to kolekcja mikropowieści o skomplikowanych ludzkich losach. Znaczące miejsce zajmują przedmioty, które zdają się wydobywać przeszłość. Są kluczem otwierającym wspomnienia, pozwalają wydobyć koloryt dawnych lat, szarość PRL-u, dziecięce obrazy domu, przestrzeń mieszkania. Autor nie skąpi dialogów, to na nich głównie buduje swoje spostrzeżenia, przez nie opowiada o innych. Często zatrzymuje się na jakiejś rzeczy, wspomnieniu – pokazując go z cała przestrzenną wyobraźnią. 
Mikołaj Łoziński, według mnie, należy do obiecujących młodych pisarzy, którzy są wrażliwi na słowo, perspektywę, rozmowę, wydobywając piękno z codzienności. „Książka” to album codziennych chwil – tych radosnych i smutnych, i chociaż nie ma w nim fotografii, to znajdziemy proste obrazy obudowane na osobistych skojarzeniach. Wysmakowana literatura…

Fotografia:  http://www.instytutksiazki.pl/autorzy-detal,literatura-polska,1818,lozinski-mikolaj.html
Źródło cytatów: M. Łoziński, Książka, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.

poniedziałek, 7 września 2015

Gra vs. rzeczywistość

Pierwszym obrazem w książce „5 sekund do Io” jest uczeń, który z bronią w ręku, przemierza szkolne korytarze, oddając strzały do niewinnych ludzi. Przypomina to kadry filmu „Słoń” Gusa Van Santa, nawiązującego do wydarzeń z 1999 r. w Columbine, gdzie dwójka uczniów zabija swoich szkolnych rówieśników. Jednak historia opisywana przez Małgorzatę Wardę rozgrywa się w Polsce, w bliżej nieokreślonej przyszłości. Zarówno powieść jak i dzieło filmowe poruszają bardzo ważne problemy dotyczące młodzieży  - ucieczki od rzeczywistości, braku akceptacji oraz nieumiejętności radzenia sobie z emocjami i dorastaniem.
„5 sekund do Io” opowiada o nastolatce o imieniu Mika, która jest jedynym świadkiem strzelaniny w warszawskiej szkole. Zabójca, jej rówieśnik, morduje z zimną krwią niewinną bibliotekarkę oraz kilka innych osób. Pozwala jednak niespodziewanie odejść dziewczynie, rozpoznając w niej uczestniczkę turnieju gier komputerowych. Mika tłumi w sobie emocje, doświadczona przez życie, nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości. Po śmierci ojca, policjanta, trafia wraz z siostrą do pogotowia opiekuńczego. Tam poznaje Bartka, który zaraża ją światem gier komputerowych. Dziewczyna gra aby uciec od samotności, kolejnych nieudanych adopcji i dorosłości, która zdaje się być jeszcze bardziej przerażająca i niewiadoma.
Uczeń, który zabijał w szkole,  grał w nowoczesną grę, więc policja proponuje nastolatce współpracę, znając jej zamiłowanie do wirtualnego świata.  Jej zadaniem będzie zdobycie zaufania graczy „Bitwy o Io”, a następnie zgromadzenie informacji kim są. Akcja gry rozgrywa się na jednym z księżyców Jowisza i polega na jego  kolonizacji i rozbudowywaniu awatara gracza. Nie jest to jednak zwykła gra, ponieważ dzięki nowoczesnej technologii człowiek może odczuwać temperaturę, zapachy, smak i ból. Gra wydaje się bardzo realna, angażująca zmysły i umysł gracza. Na Io nie ma tak naprawdę żadnych granic, reguł i praw. Świat Io całkowicie pochłonie Mikę, spotka tam przyjaciół i wrogów, doświadczy różnych emocji, ale wszystko ma swoją cenę. Logowanie do gry oznacza wylogowanie się z prawdziwego życia. Rzeczywistość nie jest atrakcyjna, nie ma w niej adrenaliny, są za to ograniczenia i samotność…
Powieść Wardy to ostre spojrzenie na współczesność, w której rzeczywistość przenika świat wirtualny. Co jednak sprawia, że młodzi ludzie wybierają ten drugi, oparty na iluzji świat?  Autorka przygląda się swoim bohaterom, pozwala im podejmować własne decyzje, których być może nie zaaprobujemy. Warda nakreśla rysy psychologiczne, ale pozostawia wiele białych plam, lekko zarysowanych historii, dając czytelnikowi pole do popisu. Pomimo, że Mika jest świetnym graczem i odnajduje się w grach, nawet dość brutalnych, ma wrażliwą osobowość, pokaleczoną przez odejście matki, śmierć ojca, brak oparcia w bliskich, rodzinie. Pogotowie opiekuńcze nie daje nadziei na lepsze życie. Autorka w jednym z wywiadów ("Bezlitośni bywają ludzie - nie internet” - wywiad z Małgorzatą Wardą ) twierdzi, że tak może wyglądać nasza przyszłość, w której wystarczy chwila aby znaleźć się w innym świecie. Natomiast to nie gra czy Internet wydają się być zagrożeniem, ale my sami: 

Internet jest fantastycznym narzędziem, dzięki któremu świat stał się globalną wioską. Nie on bywa bezlitosny, tylko ludzie, którzy z niego korzystają. W sieci jesteśmy anonimowi a przede wszystkim nie patrzymy w oczy rozmówcom. To ostatnie ułatwia wygłaszanie opinii, do których często nie bylibyśmy zdolni, stojąc z kimś twarzą w twarz. Komentujemy sprawy, na których się nie znamy, na zasadzie „nie znam się, to się wypowiem”, ponieważ sieć daje nam taką możliwość. Łatwo o hejtowanie. Łatwo o tworzenie fałszywych tożsamości. W mojej powieści Internet daje szansę ludziom, którzy są nieśmiali i zagubieni w życiu. Jednocześnie jest też miejscem, w którym dochodzi do nadużyć.”

„5 sekund do Io” to przestroga, jedna z opcji, którą może pójść ludzkość. Gra, która wygląda jak drugie życie, w którym nie ma przełożenia na problemy codzienności, toczy się walka na śmierć i życie. Powieść pokazuje jak bardzo młodzi ludzie mogą być zagubieni, jak bardzo potrzebują bliskości i rozmowy, o którą sami nigdy nie poproszą, nie upomną się. Wirtualny świat daje iluzję bezpieczeństwa, akceptacji, przynależności do grupy, odwagi. Kiedy jednak brutalna i pełna przemocy gra przenika do rzeczywistości, uzależniony gracz przestaje dostrzegać granice i przekłada to, co wyobrażone na to, co realne. Śmierć wydaje się fikcją, a człowiek awatarem.
We wspominanym wywiadzie pada też zdanie, że:

 Gry zostały stworzone dla rozrywki, nikt nie planował, że staną się przyczyną dramatów w realnym świecie.”

Tak naprawdę wszystko, co robimy, czytamy, czym się interesujemy wpływa na to kim jesteśmy. A gry komputerowe, brutalne, coraz bardziej realistyczne wdzierają się do naszej głowy, pobudzają negatywne emocje, które przenikają do „realu”. 
Książka Małgorzaty Wardy pomimo, że pokazuje przyszłość, wiarygodnie oddaje problemy, z którymi borykają się młodzi ludzie. Jej bohaterowie to zamknięci w sobie nastolatkowie, pogubieni, bez pomysłu na przyszłość. Autorka opisuje świat Io, tak aby oddać napięcie, uzależniające odkrywanie nowych obszarów i czyhający strach. Nie wiemy co nas spotka, ale z chciwością przewracamy kolejne strony. Podobnie jak gracze tracimy z horyzontu rzeczywistość, znajdujemy się w podobnym stanie podekscytowania.


Warda skutecznie kusi nas Io, pokazując też mroczną stronę manipulacji ludzkim umysłem. Ta historia ma ogromny potencjał i mogłaby trafić do czytelników na całym świecie. Niby jest to Polska, ale mógłby to być także inny kraj, ponieważ autorka nie skupia się na polskiej rzeczywistości. Ta książka porusza bardzo chwytliwy temat, przyszłości i nowoczesnych technologii, ma więc szanse, że będzie o niej głośno, nie tylko w Polsce. Tym bardziej, że to nie koniec opowieści o Mice. Autorka deklaruje, że jest to dopiero pierwsza część . Tym lepiej, bo zakończenie  (ale i rozemocjonowany czytelnik) aż prosi o kontynuację. Ja na pewno kupię kolejny literacki bilet na podróż do Io, jednego z księżyców Jowisza  :) A Wy?

* Cytaty pochodzą z  wywiadu, który przeprowadził M. Witkowski, "Bezlitośni bywają ludzie - nie Internet" - wywiad z Małgorzatą Wardą (http://ksiazki.wp.pl/tytul,Bezlitosni-bywaja-ludzie-nie-internet-wywiad-z-Malgorzata-Warda,wid,21347,wywiad.html?ticaid=1158b0)

czwartek, 3 września 2015

Granica wstydu

Wstydzimy się różnych rzeczy. Nasz poziom wrażliwości jest też bardzo indywidualny. Wstyd to uczucie wiążące się z negatywnymi uczuciami. W Słowniku języka polskiego czytamy, że jest to : „upokarzające uczucie spowodowane świadomością niewłaściwego, złego, hańbiącego postępowania (…) zwykle połączone z lękiem przed opinią (SJP, Warszawa 1981,s. 773). Wstydzimy się tego, co oburza innych, odbiega od kanonów, utartych norm zachowań. W mikropowieści Santiago Roncagliolo „Wstyd” pojawia się wiele jego odcieni. Wstyd jednak nie hamuje bohaterów przed dalszym działaniem, jego przełamanie pobudza w nich uśpione żądze, emocje, uczucia, dość kontrowersyjne.
Kiedy umiera babcia, domownicy próbują przyzwyczaić się do pustki i nieobecności bliskiej osoby. Sergio, najmłodszy w rodzinie zaczyna widzieć duchy. Jego matka Lucy poświęca się całkowicie rodzinie aż pewnego dnia znajduje w torebce perwersyjny liścik. Początkowo ignoruje go, ale później mimowolnie wdaje się w dziwną grę. Z kolei jej mąż – Alfredo dowiaduje się, że pozostało mu niecałe sześć miesięcy życia. Nie potrafi powiedzieć o tym swoim bliskim, tak jakby wstydził się, że zwrócą na niego uwagę, burząc ich codzienność. Nastoletnia Marianna wkracza w okres dojrzewania, przeżywa pierwsze fascynacje i przyjaźnie, które również okazują się być przełamaniem pewnej bariery, granicy. Jest jeszcze Dziadzio, który nie może wybaczyć żonie, że umarła i go opuściła. Zakochuje się w dawnej sąsiadce, walcząc o swoją męskość i niezależność. Postanawia wyprowadzić się do Alfreda i Lucy do domu spokojnej starości. Wszystkim tym perypetiom przygląda się kot, który nagle zaczyna odczuwać  zew kociej natury. Nie daje mu spokoju pewien zapach, który każe mu robić straszne rzeczy, których się później wstydzi. Dokąd doprowadzi bohaterów wstyd?

Autor obnaża swoich bohaterów, wyciąga na światło dzienne ich najskrytsze myśli, marzenia, wspomnienia. Wydaje się, że cała rodzina przełamuje tabu, wychodzi z codzienności i utartych schematów. Bohaterowie duszą się w oparach wstydu, ale przekroczenie pewnych granic wiąże się z chaosem, rozerwaniem rodzinnych więzi. Marianna, dorastająca dziewczyna nieustannie porównuje się ze swoją koleżanką Katy, przy której odczuwa wstyd z powodu swojego dziecięcego wyglądu. Alfredo nie potrafi rozmawiać o swojej chorobie, pragnie zrozumienia, towarzystwa. Niespodziewanie zaczyna zwracać większą uwagę na sekretarkę, nieatrakcyjną, starszą kobietę, ale nawet jej nie potrafi wyznać, że niedługo umrze. Lucy również ucieka od domu, realizując swoje pragnienia. W świecie „Wstydu” pełno jest gorzkich prawd, podsycanych pikantną ironią. Każda z tych postaci próbuje zmierzyć się z samym sobą, ale tą stroną ciemniejszą, ukrywaną przed bliskimi.
W tej rodzinie niby każdy ma przypisane miejsce, ale jest to tylko postronne wrażenie. Dziadzio czuje się uprzedmiotowiony, bezwolny: „Najpierw przestał nadawać się do pracy. Potem przestał nadawać się do tego, by mieć własny dom. W końcu przestał nadawać się do miłości. Teraz nawet do pamiętania się nie nadawał. Tylko do patrzenia” (s.28-29).

Autor zastosował bardzo ciekawy zabieg, opisując perspektywę kota:

„Ten zapach. Gdzieś już spotkał ten zapach. I zrobił się nerwowy. To nie był zapach jedzenia ani pastowanych podłóg. (…) Dla niego wszechświat zaczynał się i kończył w tym mieszkaniu, tak że nic nie mogło pochodzić z zewnątrz. Sprawdził to. Kiedy wskakiwał na jakieś okno, przekonywał się, że na zewnątrz wszystko jest małe i oddalone. (…) Czasami w domu pojawiał się ktoś nowy, ale bez wątpienia wytwarzał go próg. Wszyscy mieszkańcy domu znikali rano w progu i pojawiali się wieczorem, żeby się nim zajmować. „ (s. 31)

Opisy dotyczące zwierzaka są bardzo humorystyczne, a z drugiej strony odwołują się do zupełnie innych zmysłów – węchu, słuchu. Kot również poczuje ciasnotę domowego schronienia i podąży za tajemniczym zapachem wolności.
Powieść Santaigo Roncagliolo w przekładzie Tomasza Pindela (ukłony w stronę tłumacza) zderza czytelnika z bohaterami wstydzącymi się samych siebie, zmierzających donikąd, samotnych. Wstyd dotyka każdego z nich, chociaż wstydzą się czegoś innego, ale w każdym wypadku dotyczy to cielesności. Roncagliolo potrafi uchwycić drobne rzeczy, budując na nich opowieść o człowieku. Nie każdy z czytelników doceni ten świat, bo jest on bardzo specyficzny, senny, ale i pełen ślepych zaułków, historii prowadzących donikąd. Pozornie znamy taką rzeczywistość, jej powierzchowność. „Wstyd” szokuje, intryguje słowami, pragniemy podążać za bohaterami i ich wyborami, które okazują się być destrukcyjne. Nie przeczytamy tej książki jednym tchem, czego zresztą nie polecam. Zasmakujemy, damy się uwieść peruwiańskiemu pisarzowi albo odrzucimy, zdziwieni, że ktoś nam polecił tę książkę…  

Cytaty pochodzą z książki "Wstyd" S. Roncagliolo, Kraków 2007, Wyd. Znak.