niedziela, 22 lipca 2012

Ostatnie ciastko z "Cukierni pod Amorem"


    W końcu nadszedł taki czas, że musiałam pożegnać Gutowo. Ostatni tom „Hryciowie” okazał się być pysznym kąskiem, który jednak nie zaspokoił czytelniczej ciekawości. Kilka tajemnic i wątków nie znalazło rozwiązania, bohaterowie pozostali w pewnym stanie „zawieszenia” jakby autorka pozostawiła „furtkę” do być może kolejnej części.
   
 Historia rodzin Zajezierskich i Cieślaków zostaje ukazana w perspektywie wojennych czasów. Dla Adama Toroszyna to czas młodzieńczych walk i szybkiego dorastania w niebezpiecznych okolicznościach. Dla Giny Weylen to okres trudnych wyborów, naznaczonych cierpieniem, kompromitacją i ciągłym ukrywaniem się przed faszystami. Rodzina Cieślaków również zostaje doświadczona, a szczególnie Cecylia, która musi poświęcić swoje marzenia i życie dla rodziny. Wielka miłość Adama i Cecylii zostaje przekreślona przez wojnę. Powrót Toroszyna po wielu latach okazuje się podróżą w przeszłość, smutną i bolesną. Tych dwoje ludzi na zawsze rozłączył los i czas.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk opisuje także historię tytułowej cukierni, której właściciele nie mieli łatwego życia. Gorycz dnia codziennego mogły tylko osłodzić drobne sukcesy czy tradycyjne wypieki. Wiele jednak tajemnic, w tym pokoleniowego pierścienia, nie zostaje całkowicie ujawionych. Autorka wie jak wciągnąć czytelnika w fabułę. Postacie w jej powieści są barwne, nieschematyczne (pisarka unika podziału na białe i czarne charaktery), a ich historie są ze sobą połączone niczym korzenie drzew. Każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie – intrygi, skomplikowane związki, wojenną historię Polski i szarą rzeczywistość PRL-u.

Najbardziej boli rozstanie z bohaterami, rodzinnym klimatem, tajemniczą przeszłością Zajezierzyc. Z ciężkim sercem zamyka się ostatni tom „Cukierni pod Amorem”. Z otwartymi ustami śledziłam losy Celiny i bardzo przeżywałam jej dalsze wybory. Jest ona jedną z silniejszych postaci, która wytrwałością i ciężką pracą stworzyła rodzinny interes, oparty na tradycji i przyjaznej atmosferze. Mojej sympatii nie wzbudziła Iga, wnuczka Celiny. W jej postaci zabrakło mi stanowczości, jakiegoś porywu oraz znikomego zainteresowania uczuciami innych. Iga to mało empatyczna osoba, której nie interesuje życie uczuciowe ojca oraz babki. Sama jakoś nie radzi sobie z własnymi emocjami.
Oczywiście polecam wszystkim tę sagę – jest ona niczym tort, którego smak pozostaje na długie dni, a receptura pozostaje ciągle nieznana, pozostająca sekretem babcinych wypieków.  

sobota, 14 lipca 2012

Różne barwy miłości - w świecie Jodi Picoult

  Tego się nie spodziewałam po książce "Deszczowa noc" autorstwa Jodi Picoult. Otóż moje pierwsze zetknięcie z tą pisarką okazało się moralno-etyczną podróżą w świat emocji natury ludzkiej. Nastawiona naiwnie na błogą i beztroską lekturę, zawiodłam się ale bardzo pozytywnie. Z tej powieści obyczajowej zostało mi bardzo wiele - refleksja i przedziwne zaskoczenie, że  ( o dziwo!) wcale się nie nudziłam.


Główny wątek "Deszczowej nocy" oparty został na dość nietypowej zbrodni: mąż zabija swoją żonę, aby ulżyć jej w cierpieniu. Mężczyzna zgłasza się dobrowolnie na policję i wyznaje swoją winę. Kolejne zdarzenia to przeplatanka przeszłości i teraźniejszości: autorka tłumaczy jak doszło do morderstwa, przedstawia wszystkie motywy oraz opisuje proces sądowy. Ma się wrażenie, że jest niewidocznym adwokatem człowieka, który zabił z miłości. Pisarka stawia przed czytelnikiem bardzo trudne pytania dotyczące ludzkich uczuć. Banalność słowa miłość we współczesnych czasach przesiąknięta jest cynizmem oraz kiczem. Tutaj zostaje ukazana jako szaleństwo, bezgraniczne zaufanie, ofiara. Rzec można, że takiemu rozumieniu bliska jest semantyka romantyzmu.  Ale z drugiej strony - autorka nie unika patosu, wielkich słów, marzeń o idealnym uczuciu, które nie przemija. Jamie przegrywa w walce o najbliższą osobę, zabijając żonę staje się jej "wybawicielem" ze szponów cierpienia i choroby.  Niektórzy uznają to za gest miłosierdzia, eutanazji a może nawet niezwykłego współodczuwania bólu, a z drugiej strony czy miłość może być usprawiedliwieniem dla takiego czynu?
Kolejnymi bohaterami powieści jest małżeństwo, które przeżywa kryzys zdrady, zniechęcenia, wypalenia. Picoult daje jednak szansę swoim postaciom na szczerość, na docenienie siebie nawzajem. Ale aby do tego wszystkiego doszło w stabilnym, rutynowym życiu Cama i Allie musi pojawić się kobieta - Mia.
Autorka snuje swoja powieść z kilku perspektyw, stawiając jednak na pierwszym miejscu ludzkie uczucia. Gdzieś między kartkami czai się mały manipulant. Otóż kreowanie sytuacji i charakterów od samego początku zostaje wartościowane, nastawione na konkretne uczucia czytelnicze. Pisarka ukazuje różne barwy miłości pozostając jednak blisko idealizacji uczucia. Nie wiem czy zabiegiem celowym było ukazanie kobiet poddających się, nie walczących o swoje uczucia i przyszłość (choćby postać Mii). Pojawiające się niedowartościowanie, rutyna codzienności staje się przyczyną dość skrajnych zachowań.
Powieść Jodi Picoult nie okazała się zwykłym czytadłem, z płytkimi postaciami i miałką fabułą. Z całej historii można wynieść niezłą lekcję o związkach międzyludzkich, nierealnych marzeniach o wielkiej i szczęśliwej miłości. Życie we dwójkę to prawdziwe wyzwanie oraz ciągła walka z własnym egoizmem, a nie sielanka i idylla, którą karmią nas seriale oraz  typowe romansidła.


 

piątek, 6 lipca 2012

Spotkanie z Panem R. P. Evansem

   Pomimo żaru, który dosłownie lał się z nieba, rzeszowscy czytelnicy przybyli tłumnie na spotkanie z pisarzem - Richardem Paulem Evansem. Autor osiągnął popularność na całym świecie dzięki szczerym, prostym, ale uniwersalnym historiom, których bohaterami stali się zwykli ludzie, najczęściej znajdujący się na życiowym zakręcie. Twórca takich książek jak: "Obiecaj mi", "Stokrotki w śniegu", "Szukając Noel" czy  "Kolory tamtego lata" przybył do Polski po raz pierwszy (ha! i do naszego pięknego Rzeszowa ^^ ). 
Spotkanie z amerykańskim pisarzem odbyło się 5 lipca w WDK. Pan Evans opowiadał o swoich książkach, warsztacie literackim, osobistym życiu oraz o pierwszych krokach w zawodzie autora. Rozmowa przebiegała w bardzo miłej atmosferze, a pisarz urzekł wszystkich swoim poczuciem humoru, lekkością i uśmiechem.
Czytelnicy mogli dowiedzieć się o powieściowych inspiracjach , którymi najczęściej byli spotkani ludzie, własne doświadczenia i historie. Wielokrotnie lekceważony przez krytyków, nie poddał się. Czytelnicy pokochali jego powieści za empatię, ważne przesłanie i nadzieję, że w mroku można odnaleźć światło, uniwersalną prawdę.
Rozmowa była połączona z promocją nowej książki "Dotknąć nieba", która także opowiada o stracie bliskiej osoby i próbie odnalezienia spokoju i sensu życia. 
Oczywiście nie zabrakło polskich akcentów - Pan Evans pozytywnie wypowiadał się o Polakach (szczególnie kobietach) oraz o pysznych, polskich pierogach. 
Mnie osobiście pisarz ujął otwartością, pozytywną energią, swobodą w nawiązywaniu kontaktów. Pomimo popularności nie zachowywał się jak celebryta, wręcz przeciwnie - był bardzo serdeczny i przyjazny. Na pytanie dlaczego swoich bohaterów stawia w obliczu trudnych decyzji, bolesnych doświadczeń, pisarz odpowiedział, że tacy ludzie mają ciekawą, barwną  historię, która pobudza nas do jakiejś refleksji. Natomiast pisanie o ludziach szczęśliwych jest nudne, pozbawione wyższego celu. No ale przecież wszyscy lubimy szczęśliwe zakończenia (nawet nieświadomie). I takich też nie braknie w powieściach Evansa - nie są one bajkowe, ale pozostawiają nadzieję głównym bohaterom. Może i jest w tym dużo naiwności, ale brakuje nam czasami takiego dziecięcego zachwytu nad drobnostkami.


wtorek, 3 lipca 2012

Powrót do Westeros


G. R. R. Martin zadbał aby czytelnik nie nudził się  czytając 2 tom cyklu Pieśń lodu i ognia "Starcie królów". Nowe postacie mnożą się, piętrzy się fabuła a akcja ciągle zaskakuje. Ktoś by mógł rzec – to już było, ile można ciągnąć kilka wątków. Otóż powieści Marina nie są dla czytelników niecierpliwych, gwałtownych, pragnących szybkich kulminacji i błyskawicznych rozwiązań. Wszystkie wątki, bohaterowie, miejsca -  są ze sobą  powiązani misternym planem samego pisarza. On rozsmakowuje się w swoim dziele, wprowadza szczegóły, smaki i zapachy, tradycje i religie – on jest stwórcą całego świata powieści. Drobiazgowość i bardzo detaliczne opisy przestrzeni wciągają czytelnika, zniewalając go całkowicie. Od tego cyklu nie można się uwolnić, pomimo sporych objętości. Jest jak narkotyk, a każdy kolejny tom nie zaspokaja głodu lekturowego, a wzmaga.
Motywem przewodnim „Starcia królów” jest przede wszystkim żądza władzy, jej zdobywanie wszelkimi sposobami. Królów jest kilku, tron jeden, ale to nie oni są głównymi bohaterami powieści. Oprócz Starków akcja rozgrywa się z perspektywy kilku nowych bohaterów. W oderwaniu od królewskich intryg zostaje przedstawiona wędrówka Daenerys, która musi sprostać nowej roli – opiece nad smokami.
Zarówno Arya jak i Sansa, Bran oraz Jon szybko dorastają, przystosowując się do nowych, niebezpiecznych warunków. Jednocześnie wkraczają w świat pełen brutalności, kłamstwa i nienawiści. Każda z tych postaci posiada indywidualne cechy, co sprawia, że ta sama historia nabiera innych barw, szczegółów i znaczenia.
„Stracie królów” poszerza przestrzeń świata powieści. Wędrujemy poza Mur mając nadzieję na rozwiązanie wątku z ożywionymi umarlakami. Wyruszamy wraz z Daenerys w podróż po pustyni, zniszczonych miastach i oazach różnych plemion. Magia, pradawne moce  - zajmują coraz ważniejsze miejsce w akcji. Co tu dużo pisać – trzeba przeczytać i przeżyć to w swojej głowie :)